Część VI, ostatnia: Lamborghini Galardo
520KM, 3,9s do 100km/h, V-max 315 km/h.
Kiedy miesiąc temu szef w pracy mi się spytał, czy nie chcę sobie pojeździć Lamborghini, pomyślałem, że jaja sobie robi ale powiedziałem, że pewnie. Okazało się, że nie żartował. Wysłał mnie na tor w Kielcach (właściwie w Miedzianej Górze), gdzie Szkoła Jazdy Subaru prowadzi zajęcia. Cały czas myślałem, że z tym Lamborghini to ściema, że nie wpuszczą mnie za kierownicę tylko powożą trochę. Nie ściemniali.
Jak wyszedłem na tor zaraz zacząłem się rozglądać gdzie stoi. Długo nie szukałem, bo go usłyszałem. Dźwięk ma po prostu GENIALNY. Z początku cicho sobie mruczy ale kiedy wejdzie na trochę wyższe to obroty robi się naprawdę głośno. To głośno jest jednak takim fantastycznym dźwiękiem, że radio w aucie jest po prostu zbędne. Jak podszedłem bliżej, okazało się, że to auto jest dość małe, wygląda trochę jak zabawka. Jeżeli masz więcej niż 190 cm albo jesteś naprawdę „słusznej” postury to zajęcie miejsca w środku będzie problemem a znalezienie wygodnej pozycji prawie niemożliwe. Mi po wślizgnięciu się do środka było naprawdę wygodnie. Fantastyczne fotele i kierownica. Tak naprawdę to zbyt wielu szczegółów nie pamiętam bo chociaż Galardo było ostatnim z aut którymi jeździłem to tak się „nakręciłem” tym, że będę nim jeździł, że mnie pomroczność jakaś dopadła.
Nie ma sprzęgła, znaczy się jest ale automatyczne, biegi się zmienia manetkami przy kierownicy. Wciskasz stop, wrzucasz jedynkę i gaz…
W tym aucie nie kazali tak szaleć jak w Subaru, oczywiście wszystkie kontrole i systemy pomocnicze włączone ale jak się przegnie to przy 520 KM za plecami są bezradne. Napęd niby na 4 koła z tym, że jakieś 80% idzie na tył. Pierwsze kółko to był przejazd zapoznawszy. Tak naprawdę jak się normalnie jeździ tym autem to zachowuje się jak normalny samochód z trochę mocniejszym silnikiem – jak np. Audi (przełączniki w środku są właściwie z Audi). Okrążenie drugie i pozwolili pojechać szybko. No i nie wiem co mam napisać i jak to wyrazić słowami. To potwór. To auto nie jeździ szybko, za przeproszeniem powiedzieć o nim, że zapie..dala to za mało. Nawet do trójki nie doszedłem. W startującym myśliwcu pewnie jest podobnie. I jak to się trzyma asfaltu, nawet nie zapiszczy, praktycznie wcale się nie przechyla na boki. Zakręt i gaz, zakręt i gaz i tak mógłbym w kółko. Nie wolno tylko połączyć razem gazu i zakrętu co oczywiście mi się „udało” i za co dostałem zjebkę. Przynajmniej się utrzymałem na asfalcie, koleś za mną skrócił sobie zakręt i przeleciał przez trawkę, prawie zawiechę na niej zostawił. Jak wysiadałem a właściwie wytaczałem się ze środka to na pysku miałem rogala od ucha do ucha, tętno 10 000 i nogi z waty. To auto jest genialne ale… nie dla przeciętnego obywatela. Utrzymanie kosztuje fortunę, pali tyle, że Oma 3,0 to jest przy nim jak Seicento przy Omie, no i zróbcie tym zatoczkę. Niby ludzie jeżdżą nim na co dzień po naszych drogach ale jak dają radę to ja nie wiem. Ale wiem, że będę tęsknił za tym autem, jak i za Subaru i Evo.
:pad: :pad: :pad:
Koniec