Kur... Zastanwialem sie, czy to napisac tutaj, czy w pregierzy. Opisze w skrocie jak wyglada skrzyzowanie i wrzuce fragment maila, ktorego poslalem do redakcji gazety regionalnej.
Dla znajacych Pruszcz - skrzyzowanie za rondem jadac w kierunku gieldy.
Skrzyzowanie wyglada tak - 2 pasy. Lewy do jazdy na wprost (lewy skos) i skretu w lewu (gdzie znajduje sie "pseudo rondo" - czyli skrzyzowanie wygladajace tylko jak rondo) i prawy do jazdy na prawy skos i w prawo. Przed skrętem w prawo jest przejście dla pieszych. Ja przewaznie jezdze na prawy skos - w kierunku mojego osiedla.
Sytuacja wlasciwa:
"Jest to przejście bardzo niebezpieczne dla pieszych. Dzisiaj "z mojej winy" prawie zostały potrącone na tym przejściu 3 osoby. Napisałem "z mojej winy", ponieważ ustąpiłem pierwszeństwa dla pieszych na prawym pasie (jechałem na wprost w kierunku Komarowa). Piesi weszli na przejście a w lusterku dostrzegłem samochód pędzący (przy takiej pogodzie!) po lewym pasie - zatrąbiłem i piesi się zatrzymali. Jednak po przejechaniu samochodu jechał kolejny - który zaczął hamować. Na szczęście kobieta, która prowadziła pojazd zdążyła wyhamować przed samym przejściem. Jednak gdyby nie zareagowała w porę - mogłoby być nieciekawie. Jeszcze zostałem kulturalnie pozdrowiony środkowym palcem przez panią "kierowniczkę"."
Myslalem, ze cos mi sie zrobi... Juz nie pierwszy raz podobna sytuacja, ale tutaj juz naprawde malo brakowalo. I co w takiej sytuacji robic? Nie przepuszczac pieszych? Czy zatrzymac sie i miec kogos na sumieniu? Bo mysl "moglem nie wpuscic" na pewno by krazyla do konca zycia, gdyby "z mojej winy" ktos na tym skrzyzowaniu zginal. Czy jest na to jakies rozwiazanie?