Wszystko widać na zdjęciu i pytanie: czyja to byłaby wina.
Powiem szczerze mam już dość "satelitów" czyli kierowców którzy całe rondo objeżdżają najbardziej zewnętrznym pasem. Powoduje to takie utrudnienia w poruszaniu się, że mała bania. No ale dzisiaj to już było przegięcie - gościu nie dość że wjechał na rondo z tego samego miejsca co ja (wielka czerwona kropa), to był tak wkurzony że musi jechać za mną, że musiał mnie po zewnętrznej wyprzedzić. Najlepsze, że zjeżdżał, ulicę dalej niż ja.

A ja jak zawsze kierunek, w lusterko, nic nie widzę (bo w martwej strefie go miałem) i chę zjeżdżać. A tu naglę moim oczom ukazuje się maska Sieny - czerwonej. I hamulec do podłogi kierownica maks na kontrę i tylko dziwiłem się że nie poczułem wstrząsu od uderzenia. wypadam z auta bo myślę że adrenalina mi do łba uderzyła i stąd nie pamiętam, żebym poczuł wstrząs od uderzenia, a tu nic. Nawet się nie dotknęliśmy.
Oczywiście jak zawsze musiałem trochę mięsem porzucać, bo nie mogę ścierpieć jak się takie rzeczy dzieją, ale teraz się zastanawiam, czy to była moja, czy jego wina. Przyznam się bez bicia, teraz pewien nie jestem.
I taki apel, jak wjeżdżacie na rondo, używajcie tych pasów co są do jazdy nie do zjazdu, bo inni też chcą sprawnie się poruszać.