Witam serdecznie wszystkich forumowiczów. Jako że w ostatnim czasie miałem dużo do czynienia z mechanikami o różnym poziomie kwalifikacji, pazerności, tupetu i kultury osobistej, sfrustrowany postanowiłem podzielić się z wami kilkoma ciekawymi sytuacjami. Z uwagi na to że w mojej " stajni" są trzy auta, to jest co robić. Chciałbym poznać wasze przypadki. Razem walczmy z tą patologią. Ale do rzeczy.
Opel Omega - typowe objawy usterki czujnika położenia wałków rozrządu co potwierdziło "wymiganie na spinacz". Z braku czasu udaję się do mechanika umiejscowionego najbliżej mojego domu. Poinformowałem go co trzeba wymienić. Mechanik zaśpiewał 100 zł za wymianę i 200 zł za czujnik. Byłem przygotowany, bo nie od dziś mam omegę i zwróciłem uwagę na dość wysoki koszt. ' Mechanik" prawie mnie nie pobił z nerwów.Poinformowałem go że wymiana tego czujnika trwa 30 minut, a czujnik simensa kosztuje bez zniżek 120-130 zł. Jak wiadomo każdy mechanik ma zniżki w sklepach motoryzacyjnych 20-40%. Niech mnie nikt żle nie zrozumie. Nie chcę przeprowadzać nagonki na mechaników ale to jest lichwa. Niektórzy korzystają z naszej niewiedzy i nabijają PLN. Rozumiem, z tego żyją, ale bez przesady.
Następny przypadek Renault Twingo Quickshift (pół automat) - dzwonie do warsztatu ("wysokiej klasy") który ewentualnie mógłby poradzić sobie z usterką (wybijanie biegu przy redukcji). Zapraszają mnie, mile uśmiechając się gwarantują naprawę.
Po tygodniu zapraszają po odbiór auta. Stwierdzili że zepsuty był sterownik skrzyni biegów, i że go naprawili. Cena 650 zł. Nie wiem czy to dużo bo nie mam wiedzy na ten temat. Jadę 20 kilometrów i "jebut" znowu to samo. Auto nie jest naprawione. Wraca z powrotem do tego warsztatu. Mija tydzień, dzwoni telefon że auto naprawione( niby styki przepalone) - cena 500 zł. Jadę 30 kilometrów (już przy domu)- jebut , auto stoi. Nie, nie już nie wracam do tego warsztatu. Nie naprawili auta, skasowali 1150 zł i nie wiadomo ile jeszcze by skasowali. Robota była robiona, ale nie zrobiona. Jestem w plecy 1150 zł plus nerwy i czas, do tego auto sprzedałem za pół darmo.
Renault Laguna 1.6 16v 1998 - stwierdziłem że czas już na wymianę kompletnego rozrządu oraz paska klinowego.
Rozeznaję się po warsztatach ile wyjdzie cenowo w kwestii robocizny. I tu szok. Jeden warsztat proponuje 200 zł, drugi zaś 450 zł a trzeci 350 zł. Skąd te różnice? Wybrałem czwarty warsztat który wzbudził moje zaufanie. Przez telefon zaproponowali mi 300 zł. Przyjechałem i poprosiłem o kalkulację robocizny wraz z częściami. No i znowu szlak mnie trafia. Cena robocizny 300 zł ale dochodzi jeszcze VAT, najlepszy rozrząd jaki można kupić bez rabatu za 510 zł(z rabatem pewnie 400) oni proponują mi za 600, pasek klinowy z najwyższej półki za 60 zł u nich prawie 100 zł, płyn chłodniczy kosztuje ok 50 zł a u nich 80 zł. Gdy zaproponowałem że na własną rękę kupię potrzebne części, to właściciel warsztatu zagroził że nie da żadnej gwarancji na robociznę której cena będzie wyższa.
Takie praktyki są stosowane nagminnie przez nie które warsztaty mechaniczne. Korzystają w lichwiarski sposób z niewiedzy ludzi by wyciągnąć kasę. Nie mają honoru i nie potrafią, i nie chcą się przyznać do swoich porażek.
Przecież wiadomo że praca i części muszą kosztować. Każdy to wie. Ale zdarza się często nie uczciwa kalkulacja cen robocizny i części. Każdego mechanika do którego zajeżdżam zacząłem traktować jak potencjalnego krętacza. To przykre, bo na pewno zdarzają się uczciwi których serdecznie pozdrawiam. Podzielcie się swoimi doświadczeniami.