

Ciekawostka
#1
OFFLINE
Napisany 15 kwietnia 2010 - 22:11
Czytałem ostatnio książkę Warrwicka pt. How to live dangerously. Przytacza on przykład ciekawego eksperymentu związanego z ograniczeniami nakładanymi na kierowców. Było sobie małe miasto gdzieś w Skandynawii, gdzie w ramach dążenia do uzyskania bezpieczeństwa idealnego nakładano na kierowców coraz to nowsze ograniczenia. Jak u nas. Zwężenia, wysepki, znaki ograniczenia prędkości, przeprowadzaczy dla dzieci, specjalne słupki odgradzające chodnik od jezdni, fotoradary, itd. itp.
Co się okazało. Ano, nastąpiło drastyczne pogorszenie średniej prędkości przejazdu, a liczba zabitych, zwłaszcza pieszych, wcale nie spadła, a wręcz wzrosła.
Wtedy jeden kontrowersyjny radny zaproponował, żeby pozbyć się tych wszystkich "ulepszeń". Z początku traktowano go jak oszołoma, ale w końcu burmistrz się zgodził. Zlikwidowano fotoraday, wysepki, zwężenia, a także wszystkie sygnalizatory świetlne. I wiecie, co się okazało? Od tej pory w tym małym mieście zero ofiar śmiertelnych. Słownie zero.
Wytłumaczenie tego paradoksu jest proste. Kiedy państwo wymusza jechanie z określoną prędkością przez fotoradary, kiedy uniemożliwia wyprzedzanie poprzez zwężenia i wysepki, kiedy chroni pieszych słupkami oddzielającymi chodnik, zdejmuje z kierowców obowiązek myślenia. Pokazuje im, że są prowadzeni jak po sznurku.
Tymczasem przy braku ograniczeń kierowca wie, że jest odpowiedzialny. Że jest wolny i odpowiedzialny. Jak kogoś zabije, pójdzie siedzieć. Ale nikt mu niczego nie narzuca. I okazuje się, że ludzie w takich sytuacjach są bardziej uważni i roztropni. Od tej pory nie zginął nikt. Eksperyment okazał się takim sukcesem, że teraz jest z powodzeniem powielany w wielu miastach na całym świecie - już tych większych. A u nas, zamiast czerpać sprawdzone wzorce ze świata, jak zwykle na odwrót ...
Nie wiem, czy sprawdziłoby się to u nas, znając naszą ułańską fantazję, bo pewnie znaleźliby się tacy, którzy jeździliby 200 km/h po mieście, ale mnie osobiście to przekonuje. Jeżeli nie ma sygnalizatorów świetlnych, to raz, że nie ma niepotrzebnego stania na pustym skrzyżowaniu, a dwa, że każdy jedzie uważniej. Bo wszystkie skrzyżowania są równorzędne. I jeśli nam życie miłe, to musimy zwolnić, rozejrzeć się itd.
Teraz drugi temat. Też ciekawostka z tej książki. Kask, generalnie jaki by nie był, chroni nasze życie przy uderzeniu o twardy przedmiot do prędkości ok. 22 km/h. Potem, czego by się na głowie nie miało, jest kaplica. Czyli to pokazuje, jak niebezpiecznym sportem jest np. narciarstwo.
Udowodniono, że im więcej zabezpieczeń, tym pewniej się czujemy. Gdy wprowadzono pasy bezpieczeństwo, liczba ofiar wzrosła. Ludzie poczuli się pewniej. Podobnie było z ABS-em i obowiązkowymi kaskami dla motocyklistów.
Rowerzysta bez kasku jedzie ostrożniej. A nawet jeśli nie, to dowiedziono naukowo, że rowerzystę w kasku kierowcy omijają, zachowując mniejszy odstęp niż od takiego, który jedzie bez kasku.
Więc ryzyko śmierci jadąc na rowerze w kasku jest większe niż bez niego, jeśli weźmie się pod uwagę te wszystkie czynniki. Mało tego, co prawda statystycznie rower daje 11x mniejsze szanse przeżycia przy wypadku komunikacyjnym niż samochód, ale tylko w przypadku, gdy założymy, że wybór czym jechać dotyczy zdrowej, wysportowanej osoby. Bo jeśli by popatrzeć na całokształt, to ludzie, którzy do pracy jeżdżą rowerami, siłą rzeczy uprawiają sport, a to zmniejsza ich ryzyko śmierci na skutek jednego z najczęstszych zabójców - chorób krążenia. A ludzie jeżdżący wszędzie samochodami z reguły nie są tak wysportowani. Tylko część chodzi na siłownię itd. Więc summa summarum, choć rower jest mniej bezpieczny, rowerzysta ma statystycznie większą szansę dożycia 80-ki niż kierowca samochodu...
#2
OFFLINE
#3
OFFLINE
Napisany 16 kwietnia 2010 - 12:16
Teraz drugi temat. Też ciekawostka z tej książki. Kask, generalnie jaki by nie był, chroni nasze życie przy uderzeniu o twardy przedmiot do prędkości ok. 22 km/h.
A wypadek Felipe Massy z zeszłego roku przeczy temu stwierdzeniu. Nie generalizuję, bo w F1 pewnie jakieś kosmiczne technologie stosuje się w kaskach, ale stwierdzenie 'jaki by nie był' nie jest prawdziwe, bo te kaski wytrzymują strzał z bliskiej odległości z broni krótkiej. Także są i lepsze kaski

#4
OFFLINE
Napisany 16 kwietnia 2010 - 12:48
A wypadek Felipe Massy z zeszłego roku przeczy temu stwierdzeniu. Nie generalizuję, bo w F1 pewnie jakieś kosmiczne technologie stosuje się w kaskach, ale stwierdzenie 'jaki by nie był' nie jest prawdziwe, bo te kaski wytrzymują strzał z bliskiej odległości z broni krótkiej. Także są i lepsze kaski
Bolidy są tak konstruowane, żeby pochłaniały niesamowite ilości energii. Być może kaski stosowane w F1 też, ale wiesz, przeciążenie szyi robi swoje. Po prostu jak za mocno o coś uderzysz (nie mówię teraz o samochodach tylko ogólnie), nawet w kasku, to złamiesz kręgi i przerwiesz rdzeń.
Tak samo nie sztuka zrobić bardzo wytrzymały samochód (aka Polonez ;-) )
Sztuka, żeby przy wypadku nie urwały się wszystkie wnętrzności.
Zresztą, cuda się zdarzają. Dzieci wypadają z 10 piętra i żyją. Co nie znaczy, że to ogólna reguła.
#5
OFFLINE
Napisany 16 kwietnia 2010 - 13:33
Wtedy jeden kontrowersyjny radny zaproponował, żeby pozbyć się tych wszystkich "ulepszeń". Z początku traktowano go jak oszołoma, ale w końcu burmistrz się zgodził. Zlikwidowano fotoraday, wysepki, zwężenia, a także wszystkie sygnalizatory świetlne. I wiecie, co się okazało? Od tej pory w tym małym mieście zero ofiar śmiertelnych. Słownie zero.
Co prawda w moim mieście nie ma wielkich skrzyżowań, ale pamiętam jedną sytuację z "własnego podwórka". Po otwarciu przejść granicznych dla ruchu samochodowego, na jednym z głównych węzłów komunikacyjnych zaczęły tworzyć się kłopotliwe korki. W ramach usprawnienia tam ruchu podjęto decyzję o instalacji 'inteligentnej' sygnalizacji, reagującej na natężenie ruchu. W związku z pracami, przez kilka dni sygnalizacja była zupełnie wyłączona i wiecie co? Ruch był absolutnie sprawny, nie było żadnych zatorów, żadnych niebezpiecznych sytuacji, wszyscy przestrzegali pierwszeństwa, przepuszczali pieszych itp. Utopia.
Mimo wszystko jednak w naszym kraju byłbym przeciwnikiem tak radykalnych ustępstw. Tutaj jak na razie zawsze znajdzie się jakiś cwaniak, któremu spieszy się bardziej. Po prostu nasze społeczeństwo jeszcze nie dojrzało do takiej odpowiedzialności.
#6
OFFLINE
Napisany 16 kwietnia 2010 - 16:20
Zresztą, cuda się zdarzają. Dzieci wypadają z 10 piętra i żyją.
to fakt
http://www.tvn24.pl/...o_z_polski.html
Urbino 18
Powszechnie wiadomo że coś jest niemożliwe do zrobienia, aż przyjdzie ktoś kto nie wie że to jest niemożliwe i to zrobi
Nie pij za kierownicą, stukniesz kogoś w zderzak i sobie rozlejesz.
#7
OFFLINE
Napisany 17 kwietnia 2010 - 21:51
Jak tutaj: Staaaaare auta (tj z lat 30 i 40) mogly przedachowac i najgorsze co sie stalo, to wypadly szyby. No zupelnie inna kwestia bylo, ze ludzie wewnatrz umierali w skutek obrazen poodbijani o kierownice, deske, dach, slupki...Tak samo nie sztuka zrobić bardzo wytrzymały samochód (aka Polonez )
Sztuka, żeby przy wypadku nie urwały się wszystkie wnętrzności.
U nas jakby na co wiekszych skrzyzowaniach zabrali znaki i swiatla, to skonczyloby sie to albo tak: albo tak: http://img.thedailyw...02/deadlock.JPG