

stracilem sens zycia
#41
OFFLINE
Napisany 28 stycznia 2009 - 14:21
#42
OFFLINE
Napisany 28 stycznia 2009 - 17:21
Nie łatwo jest też cokolwiek podpowiedzieć jeśli samemu się czegoś takiego nie przeżyło, ale jak dla mnie to "...autobus juz odjechał..." i "...dwa razy do tej smej wody nie wskoczysz...".
Mam kolegę, który w wieku 23 lat ożenił sie z przynusu, ale naprawdę kochał swoją żonę i na początku wszystko wyglądało ok. Ona mieszkała z rodzicami na Śląsku a on pracował w Hiszpanii bo pracy w Polsce nie miał, ale przyjeżdżał często i wyglądali na szczesliwych ludzi. Niestety niedługo po urodzeniu dziecka jego żonie sie zwyczajnie "odwidziało" (tak jak Twojej choć zakładam że nie macie dzieci bo nic o tym nie wsponminasz) i wróciła do swojego poprzedniego "chłopaka". Pomimo że od tamtej pory nim gardziła, poniżała go, zdradzała, trwoniła jego pieniądze na siebie i kochanków i nakręcała rodzinę przeciwko niemu on przez dwa lata robił wszystko aby jednak do niego wróciła bo kochał ja naprawdę mocno i wybaczał jej wszystko co robiła.
Dziś on już wie, że stracił tylko dwa lata życia, mnóstwo pieniędzy i co najważniejsze swoją godność.
Wie też że te dwa cytaty przytoczone powyżej rzeczywiście opisują niejako to co tak naprawdę już się stało w jego życiu i że można nimi opisać każdy podobny do jego czy Twojego Chardy przypadek.
Nie mam pojęcia co między Wami zaszło, nie znam ani Ciebie ani Twojej żony, ale na przykładzie mojego kolegi mogę spokojnie wywnioskować, że nie ważne ile ma sie lat, ale do miłości i związku z drugą osobą trzeba dosłownie dojrzeć. Mój kolega w swojej miłosci do żony okazał się być bardzo dojrzałym i odpowiedzialnym pomimo młodego wieku człowiekiem, zaś ona wręcz odwrotnie.
Nie było i nie jest moją intencją by oceniać tutaj kogokolwiek zwłaszcza młodszych ode mnie (mam 34lata). Nie jest też moją intencją sugestia, że to kobiety są złe a męzczyźni pokrzywdzeni bo to samo powiedzenie działa przecież w obu kierunkach. To co chcę powiedzieć to miej swoją godność i nie trać czasu na "wczoraj" ale żyjąc "dzisiaj" planuj i myśl o "jutrze" bo tylko to możesz kontrolować i zmieniać.
I jeszcze jedno - nie chcę niczego sugerować, ale alkohol nie jest wogóle rowiązaniem, zaś utrzymywanie kontaktów z rodziną i ze znajomymi jak najbardziej tak.
Powodzenia.

Sasik
#43
OFFLINE
Napisany 28 stycznia 2009 - 18:08
Po alkohol nie siegam bo przerobilem to ostatnim razem i faktycznie nie pomaga. Mamy oboje po 29 lat, ze soba jestesmy 2,5. dzieci faktycznie nie mamy, moze i dobrze bo ja juz nalegalem. Na szczescie mam wspaniala rodzine, rodzice zaoferowali sie nawet zeby do mnie jutro przyleciec i mnie wspierac ale nie chcialem. po ich odlocie byloby jeszcze ciezej a tak moze pare dni w samotnosci lub wsrod znajomych i oby mi przeszlo...na dzien dziesiejszy sam nie wiem czy wszedlbym dwa razy do tej samej wody...narazie nic oprocz ostrych i przykrych slow nie zaszlo- zadnych zdrad itp ale nie wiem czy dalbym rade przebolec ta sytuacje bez pomocy...narazie jakos sie jeszcze trzymam a pozniej zobaczymy
pozdrawiam
#44
OFFLINE
Napisany 29 stycznia 2009 - 23:05
Jak zapisano w kodeksie Bushido - "Co cię nie zabije -to cię wzmocni"
I wierz że tam gdzieś jest ta Twoja "właściwa połówka jabłka".
Bo wypadek to dziwna rzecz.
Nigdy go nie ma, dopóki się nie wydarzy
- Kubuś Puchatek
#45
OFFLINE
Napisany 29 stycznia 2009 - 23:54
wnioski z tej lekcji z pewnoscia wyciagne...
pozdrawiam
#46
OFFLINE
Napisany 30 stycznia 2009 - 13:08
Po powrocie ja bym zebral kumpli i poimprezowal troche. NIe mowie o jakims upijaniu sie, ale troche piwa na poprawienie humoru nie zaszkodzi. Po troche z czasem bedzie lepiej.
NIe siedz sam w domu, nie dzwon i ogolnie nie kontaktuj sie z zona, bo to najgorsze co mozesz teraz zrobic.
#47
OFFLINE
Napisany 20 lutego 2009 - 21:49
we czwartek lece do Polski niestety jednym samolotem z nia (wyjaz byl zaplanowny juz wczesniej, zanim to wszystko sie wydarzylo) no i w piatek spotykam sie z prawnikiem zeby zalozyc sprawe rozwodowa. Mam zamiar tez spotkac sie z ksiedzem - mam nadzieje, ze uda mi sie zalatwic koscielne uniewaznienie malzenstwa bo to dla mnie bardzo wazne...ciekawe tylko jak to wszystko przetrzymam psychicznie. jak narazie i tak musze korzystac z pomocy psychologa...mam nadzieje,ze dam rade
pozdrawiam
#48
OFFLINE
Napisany 20 lutego 2009 - 22:00

Trzymaj sie mocno i wierzę, że przetrwasz!

#49
OFFLINE
Napisany 21 lutego 2009 - 18:44
Oj... co do Kościelnego unieważnienia małżeństwa to bardzo ciężka sprawa!
Nie nastawiaj sie na pozytyw bo ciężko jest.
Trzymaj sie mocno i wierzę, że przetrwasz!!
No niestety wiem o tym ale pozostaje mi juz tylko nadzieja, ze da sie to jakos zalatwic. moze to potrwac nawet kilka lat ale i tak bede do tego dazyl. nie wiem, czy jeszcze kiedys odwaze sie zlozyc komus taka przysiege przd oltarzem po tym co mnie spotkalo teraz ale zawsze lepiej miec taka mozliwosc niz jej nie miec. wszystko okaze sie w ciagu nastepnych dwoch tygodni. potem trzeba juz bedzie tylko wyleczyc sie z uczucia, co pewnie tez nie bedzie latwe...tym bardziej,ze pewnie bede musial ich jeszcze ogladac w pracy (bo gosc do ktorego odeszla to koles z pracy, przychodzil nawet do nas na imprezy). oboje nie maja zamiaru zmienic pracy. niestety nie poczuwaja sie do tego po tym co mi zrobili...life is not easy...

#50
OFFLINE
Napisany 22 lutego 2009 - 19:44
oboje nie maja zamiaru zmienic pracy. niestety nie poczuwaja sie do tego po tym co mi zrobili...life is not easy...
Oni są szcześliwi wiec nie chcą sobie ytrudniać życia i po co mają zmieniać pracę.... Ty odejdź jak najdalej od nich i zacznij żyć od nowa. Nie zakłądaj z góry pewnych faktów (np. z ponownym ślubem) bo nie wiesz jak jeszcze Twoje zycie bedzie wyglądało.
#51
OFFLINE
Napisany 22 lutego 2009 - 21:26
#52
OFFLINE
Napisany 22 lutego 2009 - 21:47
No niby racja, ze powinienem odejsc ale dlaczego ja mam zaczynac wszystko od poczatku choc nic nie zawinilem? przeciez nie zrobilem jej nic zlego a wrecz przeciwnie to ona sprawia mi bol to dlaczego ja mam zmienic prace?
Ale to Ty bedziesz cierpiał widząc ich razem i wydaje mi się, że w tym przypadku najlepszym rozwiązaniem dla Ciebie bedzie zmiana pracy, a nawet to konieczne wyjście. Po co masz codziennie ich razem widywać i "katować" się myślami... Nie jest Ci to już do niczego potrzebne.
#53
OFFLINE
Napisany 18 maja 2009 - 21:26