Witam, wczoraj byłem oglądać ten samochód... powiem tak, o ile sam samochód jest naprawdę super (poza faktem że 3.0 w 2003 roku z jakiegoś dziwnego powodu) to z panem szanownym rozmowa przerodziła się w kłótnię.
Zacznijmy od tego, że znajomy chciał kupić ten samochód, jechaliśmy ze Śląska więc 300km trzeba było przejechać. W związku z tym przed wyjazdem zadzwoniliśmy do wystawiającego ogłoszenie z pytaniami typu czy auto jest zarejestrowane i tak dalej. Powiedział, że samochód można kupić i wrócić do domu bez obaw. Jest przegląd, jest zalegalizowana butla LPG, wszystko działa. Jedyne co to wyciek spod pokrywy zaworów. No to jedziemy.
Na miejscu oglądamy Omegę. Silnik umyty (normalne), zużyte siłowniki maski, ale ogólnie bez zastrzeżeń. Pracuje cicho i równomiernie na gazie i na benzynie - chciałbym zauważyć. Wyciek jest - dokładniej spod pokrywy zaworów po stronie kierowcy. Przebiegu nawet nie pamiętam ale było to coś koło 200 tysięcy, mnie to jednak nie interesuje gdy oglądam samochód. W środku stan dobry, tylko urwana klapka od zmieniarki CD i urwany cyngiel od schowka. Wygląd zewnętrzny - wiele zadrapań tu i ówdzie oraz ogniska rdzy na klapie. Szyby roczniki 2000, przednia była wymieniana. Pojechaliśmy na jazdę próbną po okolicy, rozpędziłem samochód do 120 i żadnych wibracji czy innych niepokojących hałasów nie zanotowałem, automat zmieniał biegi bez zająknięcia. Natomiast miał ogromne luzy na przekładni kierowniczej, co potem wyszło na stacji diagnostycznej - jest zużyta końcówka drążka po stronie kierowcy oraz po stronie pasażera... tak jakby przełożenie tej przekładni (idące od maglownicy do drążka kierowniczego). Poza tym wszystko w porządku. Prawdziwy cyrk się zaczął gdy zaczęliśmy mówić o sprawach prawnych.
Po pierwsze okazało się że samochód nie ma legalizacji na butlę, po drugie nie ma przeglądu w Polsce - ma przegląd niemiecki. Po trzecie nie dostaliśmy wreszcie zaświadczenia o wpłacie akcyzy. Byliśmy w stanie jednak się zgodzić wreszcie na zakup samochodu, a tu pan wyjeżdża z tekstem, że na fakturze wpisujemy 7000. Coś tu nie gra. Dalej mi się tego nie chce opisywać bo wywiązała się dyskusja na temat ewentualnych problemów z samochodem i egzekwowania swoich praw. Cała rozmowa brzmiała jak grecki dramat. Co najśmieszniejsze, do sprzedawcy w trakcie naszych rozmów ktoś dzwonił dwa razy, za trzecim razem zadzwonił i mówi już o wpłacaniu zaliczki i że jedzie po ten samochód i zdejmuje ogłoszenie - było to o godzinie 15. Ogłoszenie nadal stoi