Rok:1998
Silnik:2.5 V6
Witam.
Ostatnimi czasy walczyłem ze stukami w zawieszeniu przednim, wymieniłem tuleje wahaczy, drążki, łączniki stabilizatorów i Oma ładnie wybierała nierówności było ciszej i wygodniej, o wiele. Jednak... jednak wciąż stukało mi coś pod nogami po stronie kierowcy więc pojechałem do znajomego do warsztatu na kanał by popatrzył co tam może być jeszcze luźne. Okazało się że pękła mi podłużnica, po stronie kierowcy zaraz przy tym wsporniku idącym pod miską oleju pomiędzy podłużnicami i to właśnie pęknięcie powodowało stukanie zwłaszcza przy manewrach parkingowych gdyż podłużnica się wyginała i stukała o siebie. Nie pękła całkiem tylko jak by w połowie, od spodu u góry przy podłodze jest jeszcze połączona ale wzięło ją na tyle że pracuje i stuka dlatego odstawiłem przez święta samochód i szukałem po internecie odpowiedzi. A tam tyle opinii ile postów, jedni piszą że taka naprawa to jest spawanie sobie grobu, inni że to zwykła naprawa jaką nawet ASO oferuje/oferowało.Pękniecie jest takie że nie dostrzegłem go z kanału robiać przy aucie a siedziałęm tam sporo, dopiero gdy ruszałem kierownicą dało sie dostrzec koledze. Logicznie mógłbym podjechać do blacharza i coś by mi powiedział ale w moim regionie ci którzy mają czas zazwyczaj słyną z tzw kowalstwa artystycznego bardziej niż nazwać to blacharką a ci którzy robią dobrze nie mają czasu na takie stare auta. Dlatego moje pytanie brzmi jaka jest wasza opinia, czy robili byście to? w jaki sposób? Niestety nie dysponuję zdjęciem ale postaram się je dziś dorzucić. Moja koncepcja jest taka oczyścić całe to pęknięcie, jeśli da sie za co złapać zaspawać i wtedy wygiąć w kształt podłużnicy jakąś nakładke i zaspawać na pęknieciu w celu wzmocnienia, mam znajomego który zajmuje sie spawaniem i zna się na tym więc o trwałośc spawów jestem spokojny.
Edytowany przez e09, 26 grudnia 2017 - 12:17.