Cześć. Swojego czasu troszkę siedziałem w temacie handlu i sprowadzania aut z Niemiec.
Zasada pierwsza - niemiec nie sprzeda 100% sprawnego auta za "grosze". Niemiec to też człowiek rozumny, który umie liczyć swoje ojro. Gdy znajdziemy auto w ciekawym stanie od uczciwego sprzedawcy to z pewnością będzie ono droższe, często dużo droższe niż w PL.
Zasada druga - to że auto jest droższe, to nie znaczy że jest sprawne. W DE tak jak wszędzie są krętacze. Sprzedadzą ci "auto-mine" za którą przepłacisz i jeszcze będziesz płacił. Bądż ostrożny.
Zasada trzecia - to że auto w DE jest tanie to też nie znaczy że jest złomem. Wystarczy że w Omedzę zepsuje się np. sprężarka klimy. Naprawa w autoryzowanym niemieckim serwisie to koszt około 1000 ojro. Nie autoryzowanym 600-700. Do tego dochodzi jakaś wymiana rozrządu i mamy wartość połowy auta. Zaś w PL naprawimy sprężarkę za 500 zł, wymienimy rozrząd za 1000 zł i jesteśmy zadowoleni.
Czwarta zasada - auto bezwypadkowe, ale może kolizyjne? Auto bezwypadkowe to takie które nie miało wspawanych ćwiartek czy dachu, ale czy bezkolizyjne. To że auto ma malowany błotnik czy maskę to nie znaczy że jest złomem, ale jest to czynnik sprzyjający do uzgodnienia ceny. Warto zaopatrzyć się w miernik lakieru za 200 zł.
Każdego sprzedającego należy traktować jak potencjalnego oszusta. No niestety, smutne ale prawdziwe.
Edytowany przez preses1, 15 lipca 2016 - 18:57.