To ja się podepnę - rok 97, silnik 20SE w gazie. Dwa razy nagrzał mi się do 120 stopni. Wentylator robił robotę, Niby wszystko gicio, ale ciśnienie uciekało przez korek (oryginalny). Poza ciśnieniem potrafił posikać się woda. Oba węże nie do utrzymania z gorąca, po ostudzeniu wykręciłem termostat - działa. Cały układ przejechałem octem kilka miesięcy wcześniej, ale z termostatu waliło, jakby ocet nadal krążył. Zalałem zbiorniczek woda (na odkręconym termostacie) i leciało powoli. Po odpaleniu woda dostała kopa, wiec pompa działa. Poskręcałem, odpowietrzyłem (przez puszczenie silnika i dolewaniu wody, aż przestało babelkowac, bo i woda szla górą, po czym spadała do polowy zbiorniczka). Zauważyłem tez, ze po zgaszeniu auta przy odpalonym wentylatorze woda ciekła przez korek. Nie wiem, czy to będzie miało coś do tego, ale ogrzewanie tez nie działa i urywała się plecionka (już wymieniona).
Okoliczności: 1 raz, upal, korek w mieście. Po wydostaniu się z korka silnik miał 100 stopni, sądziłem, ze przewiew przez prędkość obniży temperaturę, ale mimo wszystko podniósł do ok 120. Zaparkowałem, otworzyłem maskę, żeby szybciej się schłodził (rzecz jasna zgaszony), było czuć, ze zacieki olejowe śmierdzą gorącym olejem. Po ostudzeniu wody ledwo na dnie zbiorniczka.
Okoliczności 2: Na autostradzie trzymałem prędkość 150-160 km/h. Jak budzik pokazał mi 100 stopni na silniku, zwolniłem do 120 km/h. Mimo to, wywalił mi temperaturę 120 stopni, na szczęście kilka metrów od domu.
Podejrzanych brak (poza obiegiem na nagrzewnice, ale to chyba tylko dokładka do podstawowego chłodzenia)