Panowie. Umawiałem się, ze sprzedawcą, że sprawdzę po jakim dystansie auto znowu poprosi o olej. Okazało się, że 1200 km. Więc do niego zadzwoniłem. Jest za granicą i nie odbiera. Więc napisałem z informacją.
Po odpowiedzi na jego SMS zaproponowałem, że jeśli jego mechanik uważa, że da się to tak tanio zrobić to po jego przyjeździe do kraju (16 września) oddam auto.
Zarzucił mi, że mogłem z autem wszystko zrobić, że ktoś inny by mnie olał, że proponuje jakąkolwiek pomoc.
Przypomniałem mu, że ten problem sygnalizowałem już 50 km od jego domu i poprosiłem o datę kiedy mogę przyjechać.
,,Proszę nie być śmiesznym" - odpisał.
,,Po 16 jak Pan wróci jestem u Pana" - moja odpowiedź.
Napisał, że wszystko się mogło zdarzyć po tylu kilometrach i w jakim celu przyjadę.
Oddać auto bo miało nie brać nic, a bierze litr na 1200 km.
Odpisał: ,,Bez jaj. Jeździ Pan sobie 1200 km i oddaje auto. Nie do pomyślenia. W takim razie proszę to zgłosić do odpowiedniej instytucji. Ja nie mam sobie nic do zarzucenia".
Obawiam się, że zostałem oszukany... Z auta znikał olej odkąd wyjechałem od sprzedawcy z Malborka do Puław. Po 50 km dolałem litr. Zadzwoniłem po 200 km i sprawdzeniu stanu na bagnecie. Pierwsza jazda a kreski ubywały.
Powiedzcie skąd szukać pomocy? Jakiś rzecznik praw kupujących? Gdzie?